 |
'Chodź ze mną gdzieś nawet na drugą stronę lustra, uwierz mi widziałem tamten świat, jest piękny ..'
|
|
 |
mógłby mnie nienawidzic cały świat, ale skoro miałbym przy sobie tych najważniejszych to i tak byłabym najszczęśliwsza na świecie.
|
|
 |
wszystko tak naprawdę już się jebie i obwiniając siebie doszukuję przyczyny, bo przecież jeszcze niedawno było spoko.
|
|
 |
'Rozmowa z nią za każdym razem była tak prawdziwa, tak pocieszająca i wspaniała, że żadnej nie zapomniałem. Była niczym najlepszy kumpel, albo nawet lepiej- jak bratnia dusza. Mało mówiła o sobie, ale po tym jak wyrażała swoje opinię na różne tematy, jak wdawała się w dyskusję i jak próbowała mnie zrozumiec mogłem śmiało stwierdzic, że jest osobą wyjątkową, najlepszą. Mimo młodego wieku szło z nią pogadac o wszystkim, pokazywała wtedy swoją dojrzałosc, dystans do siebie i naturalnosc. Wiesz, niby zwykła rozmowa, ale jednak lepsza niż cokolwiek innego.
|
|
 |
była taka otwarta, ale jednoczesnie skryta, tak bardzo ostrożna, ale często odważna, tak dojrzała, ale też dziecinna, że nie byłbyś w stanie jej nie pokochac.
|
|
 |
You must tell me. To say that it does not exist. I can't love him again. /improwizacyjna
|
|
 |
Pamiętam doskonale ten wieczór. Płakałam wtedy, płakałam po raz pierwszy od czterech lat. Po raz pierwszy łzy lały się z powodu braku zrozumienia jak mogłam być tak głupia. 22 szpitalna sala, siedziałam na skrzypiącym łóżku. Świetlówka mrugała i dawała nikłe światło. Zapach był typowo szpitalny i typowo nieprzyjemny. Kraty w oknach i miasto które zdawało się być senne i ciężkie. Usilnie przypominałam sobie zdarzenia z poprzednich kilku godzin. Nie miła pielęgniarka powiedziała mi, że matka wyszła bo nie miała ochoty na mnie patrzeć. Wszystko dobijało coraz mocniej, nawet wstać nie mogłam po podłączana do kilku kroplówek odtruwających organizm. Odrzucenie od matki, wykład lekarza na temat tego, że nie powinnam żyć i usilne pytania pani psycholog o pocięte ręce i nogi. Wszystko było obce i nie potrzebne. Straciłam wtedy wszystko, opinię, znajomych i dziewczynę którą kochałam, przyjaźń która nas łączyła nie była idealna ale kochałyśmy się. /improwizacyjna cz.1
|
|
 |
Pokazała mi swoją miłość na psach zgarniając cały syf na mnie. Nie było jej przy mnie gdy leżałam w tym pieprzonym szpitalu. Nie zainteresowała gdy całą noc leżałam zwijając się w kłębek, gdy tak naprawdę chciałam sie zabić. Wiem, szpital to nie było odpowiednie miejsce na tego typu cyrki, ale naprawdę żałowałam, że to przeżyłam, że w szpitalnych oknach są kraty, że zabrali mi wszystkie ostre przedmioty, żałowaałam tego wszystkiego. Do dzisiaj żałuję, bo właściwie nienawidzę siebie również przez to. Przez moje olewanie wszystkiego, przez wieczne bycie pod wpływem, używki, zabawy na uczuciach innych gdy sama byłam z nich wyzyskana. Nie potrzebowałam uczuć do seksu i powodów do chlania. Nie widziałam potrzeby chodzenia do szkoły i normalnego życia. Nienawidzę siebie, bo wiem, że gdzieś tam w środku wciąż jestem ja, ta sama co kiedyś, z wiecznym wyjebem, i boję się, boję się, że kiedyś wrócę do poprzedniego życia, mimo, że skurwiłam się w nim, mimo to. /improwizacyjna cz.2
|
|
 |
Ta cała historia zaczyna się od początku. Wszystko przez Ciebie. Rzygam każdym rozpoczynającym dniem i nie umiem go w prawidłowym sposób zacząć. Przestań pierdolić, że jestem słaba i beznadziejna, dużo nas od siebie nie różni. Przynajmniej nie ranię kogoś, kto kocha mnie w nadmiarze.
|
|
 |
Mój idealizm idzie w przeciwnym kierunku. Wszystko jest nie takie począwszy od wyglądu skończywszy na zachowaniu i charakterze. /improwizacyjna
|
|
 |
Ocal mnie pod gruzami mojego życia, nie mów mi w twarz, że nie jestem nic warta. Dziś nie chcę tego słuchać. /improwizacyjna
|
|
|
|