po jego śmierci? wszystko stało się takie nijakie jakby zapanowała nicość. nic nie miało sensu, nic nie sprawiało przyjemności. wstawałam rano mając kompletnie wyjebane na szkołę, w wielkim dresie i nieogarniętymi włosami przesiadywałam do południa na tarasie, od razu po szkole wpadali do mnie przyjaciele i próbowali mnie ogarnąć. dla mnie nic nie miało znaczenia, tłumaczyłam sobie, że po co mam normalnie żyć skoro bez niego moje życie nie ma sensu. odważyłam się w końcu iść do szkoły, ciągłe pytania jak się trzymam i spojrzenia w moją stronę nie pomagały mi. jednego wieczoru znaleźli mnie w łazience z tabletkami i wódką w ręce. 'nie bądź egoistką, pomyśl o nim nigdy by sobie nie wybaczył gdybyś przez niego się poddała ' - krzyczał na mnie przyjaciel. dałam radę, jestem do dziś.. z uśmiechem i nim w sercu.
|