Chciała z kimś porozmawiać. Chciała , aby był ktoś do kogo mógłaby zadzwonić, kto usłyszałby jej ton i powiedział, maleństwo, przyjeżdżaj do mnie, choćby taksówką , ja zapłacę. Chciała mieć przyjaciela, u którego mogłaby się zwalić na sofę, który by ją poczęstował winem albo ciastkami, albo zimnym makaronem i zrozumiał odjeżdżającą taksówkę, obce miasto i samotność i poczucie winy, które nie miało początku i donikąd nie prowadziło. I to ustawiczne przytłaczające nic, które ściskało ją w środku tak bardzo, że musiała się starać by nie stracić oddechu.
|