|
Wieczór był mglisty tak, że nawet myśli traciły kontury. Rzeczywistość odpłynęła jakiś czas temu i w zasadzie można było uznać, że noc, która miała nastąpić, nigdy się nie zdarzyła. Czas zakręcił się w pętlę i nagle zatrzymał. Byłem ja, Ona i miękka mleczność za oknem. Mogłoby tak już zostać. Wystawiła stopę z paznokciami w kolorze malin. Palcem głaskała wargi. Dlaczego wtedy wyszła? Listopad to bardzo zły czas na wspomnienia.
|