Byli parą idealną, nierozłączni, widzieli tylko siebie. Planowali wspólną przyszłość, przecież byli razem już wystarczająco długo. Chcieli mieć piękny dom z kominkiem, przy którym wieczorami mogliby siedzieć i pić czerwone wino, a potem uprawiać dziki, namiętny seks na dywanie z grubego włosia. Ogień ogrzewałby ich nagie ciała, a z radia leciała ich ulubiona piosenka, piosenka przy której się poznali. Leniuchowali by tak całymi dniami, nie zwracając uwagi na cały świat. Byłoby pięknie. Później pojawiłyby się dzieci. Słodkie, rozkoszne maleństwa, które nadałyby huku w ich spokojnym życiu. Mieliby psa, któryego uwielbiałby ich syn i rybki, które podziwiałaby córka. Życie toczyłoby się dalej, nadając ich monotonii barw. Tak mijałyby lata, a kiedy doczekaliby późnej starości, patrząc na szczęście swoje oraz potomków, mogliby powiedzieć "jesteśmy ze sobą szczęśliwi, tworzymy idealną rodzinę, a związek na który zdecydowaliśmy się jako nastolatkowie był najlepszą decyzją w całym naszym życiu."
|