Przestały przeszkadzać mi kłamstwa. Zasłaniałam je czerwonym płaszczem, prawie jak dla byka. Drażnił moje oczy, ale wciąż je zasłaniał. Cieszyłam się jak małe dziecko, że pomimo słów, czynów i kłamstw wiszących w powietrzu, znalazłam jakąś smugę czystego powietrza. Oddychałam samotnie. Napojona niewidzialnością Twych czynów, uczyłam się, kochać. Czasami tylko nienawidzić.
|