Piję z nią wino nad brzegiem dzikiej plaży, znajdę azyl z dala od miejskiej zarazy, może zniosą głupie zakazy, w końcu państwo zajarzy, żeby bracia mogli sobie legalnie smażyć, zniknie nienawiść i wszystkie emocje złe, może kiedyś umrze w nas ten pierdolony gniew.. w drodze po sos nikt rąk nie ubrudzi, i to piękny sen, ale znów kurwa muszę się obudzić.
|