Pamiętam jak spaliłem pierwszego jointa, potem kolejny tysiąc na drodze prosto w otchłań, spóźniam się na obiad, mama woła z okna moje imię, oczy mam czerwone jestem do cna przesiąknięty dymem, dziś nie wracam przed drugą, nie chce awantur, odpalam walkmena - słucham, słuchawki pod kaptur, dziś oddaje się miastu i jak co noc bezpowrotnie, i nawet jak wracam część mnie zostaje gdzieś za oknem.
|