[1].było grubo po 23, jak zwykle stałam ze znajomymi w naszym miejscu i się wygłupialiśmy. siedziałam na drodze, gdy w pewnej chwili podszedł do mnie kumpel i zaczął mnie łaskotać, nie mogłam wydusić z siebie słowa 'przestań' ze śmiechu. leżałam na tej drodze i płakałam ze śmiechu, a kumpel nie odpuszczał. w pewnym momencie poczułam wibracje telefonu w kieszeni. ledwo wybełkotałam kumplowi, żeby przestał. Odpuścił. Spojrzałam na telefon. "Hej mała, co tam pewnie znów walisz dziada."-przeczytałam. "I kto to mówi"- odpisałam. Po wymianie paru sms-ów, przyznał się, że kręci się po mieście i szuka dobrego baru. Wkurzyłam się. "O, nie! Znowu chcesz pić, przecież tyle razy Ci tłumaczyłam, nie zapomnisz o tym przy alkoholu."-napisałam. "Wiem, ale tylko tak mniej boli."-odpisał. "Przyjedź."- odpisałam, choć dobrze wiedziałam, że nie przyjedzie, znajdzie jakąś wymówkę. "Nie, mała. Nie dzisiaj, jestem z kumplami, a wiesz jacy Oni są. Zaraz szukają zaczepek."
|