Stałem na dachu bloku z głową zwróconą ku ziemii i wiedziałem, że ten skok nic nie zmieni. Co będzie potem, czemu chciałem sam iść tam? To miał być protest, głupi, lecz nie mam wyjścia, niewinność mi zbrzydła, wolałbym rolę kata mam mokre skrzydła, chyba dzisiaj nie polatam. Siedzę nocami na dachu, jakbym był chory kreśle wersy, piję wódkę, i uczę niebo pokory, a gdybym tylko mógł wzbić się w powietrze i żyć jak te ptaki, mieć rozum i serce na miejscu, nie musiałbym uciekać. Kto wie, może nawet zacząłbym się uśmiechać ta, to wszystko jakieś pierdolnięte. Chcą mi mówić jaki rap mam dać na pętle. Nie będę elementem ich gry, częścią ich świata czemu ja nie umiem latać?
|