Dziś jest wtorek.. ludzie jak, każdego dnia wstają by zdążyć do pracy i szkoły. Dziś ja też się szykuje. Ubieram się lepiej niż zawsze i biorę w dłoń świeże kwiaty. Nie uśmiecham się, nie trzymam powagi - jestem neutralny, a przecież to dla mnie nienaturalne. Zawsze na mojej twarzy potrafią wypisać się wszystkie uczucia, które aktualnie mi towarzyszą. Jestem prawie na miejscu. Idę piątą alejką mijając kolejno groby wciąż mając nadzieję, że na płycie nie będzie jego imienia i nazwiska. Kładę kwiaty i składam dłonie do modlitwy. Ludzie, zaczynają coś szeptać między sobą kiedy dołącza do mnie reszta ekipy. Pełna cisza, a w oczach u każdego widać łzy. - Jeszcze miesiąc. Jeden cholerny miesiąc i będzie rok. - siadam na ławce oddalonej kawałek od pomnika. Zakrywam twarz dłońmi czując spływające po policzkach łzy. To jest zbyt trudne gdy śmierć odbiera ukochaną osobę, nagle.. / dearmad
|