chciałabym Ci tak wiele powiedzieć, ale gdy tylko otwieram usta, żadne słowo, żadna sylaba nie potrafi z nich wypłynąć. milczę uparcie, bo boję się jak zareagujesz. boję się, że uciekniesz, gdy zobaczysz jak wiele dla mnie znaczysz, że wystraszysz się tej odpowiedzialności, która przy wypowiedzeniu tych słów, spadnie na Twoje barki. nie zliczę ile to już razy na końcu języka pojawiało się słowo 'kocham', które w sekundę zamieniałam na żartobliwe 'nienawidzę'. wiesz.. wydajesz mi się tak strasznie nierealny, kruchy i przelotny. jakby jeden mój nieostrożny ruch mógł spłoszyć Twoją osobę, jakbyś miał zniknąć. czasami po prostu trudno mi za Tobą nadążyć, trudno złapać oddech, gdy Ty, jako mój tlen, jesteś tak daleko. czasami wątpię w nas, dlaczego mi na to pozwalasz?
|