często odchodził bez powodu, nie żegnał się, nie uprzedzał, tylko znikał na kilka godzin, dni, czasem tygodni. nie odzywał się ni słowem, nikt nic nie słyszał, nikt go nie widział. któregoś dnia ślad po nim zaginął. szesnastego listopada 2012 roku widziałam go po raz ostatni, mówił tylko, ze przeprasza, nawet nie mając odwagi spojrzenia mi w oczy. Pewnie kogoś już miał, miał dziecko i drugą żonę, stali się ważniejsi, przecież wszystko w jego życiu było ważniejsze ode mnie. ~pf
|