Potrafił milimetr po milimetrze dotykać ustami lub delikatnie opuszkami palców mojej skóry. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Chociaż to absurdalne – przecież nie słyszaa – prosił mnie zawsze, abym szeptała, nie mówiła, ale właśnie szeptałam, co czuję, gdy jest mi szczególnie dobrze. W zasadzie szeptałam cały czas.
|