Tak bardzo chciałabym,byś mnie przytulił do swojej klatki piersiowej i powiedział,że już nie muszę się o nic martwić,bo jesteś obok i się mną zaopiekujesz. Nie chcę więcej łez,rozumiesz? Było ich zbyt wiele,a za mało dobra,które powinno wziąć górę nad wszystkim,zniwelować najmniejszą słoną kroplę na policzku zamieniając niewyraźny wyraz ust w uśmiech. Co wieczór trzęsę się z zimna i próbuję zdusić wewnątrz siebie nadchodzące łzy,bo Ciebie nie ma. Jesteś mi tak bardzo potrzebny,a tak bardzo nie mogę Cię mieć na wyciągnięcie dłoni,by schować się w Twoich mocnych ramionach i spróbować uciec od wszystkiego,znajdując ukojenie przy Twoim sercu w oparciu o Twój delikatny oddech normujący niespokojne bicie mięśnia w środku mnie,po lewej stronie klatki piersiowej,należącego do Ciebie,którego niezaprzeczalnie jesteś właścicielem i lekiem na wszelkie zło,które każdego dnia tak bardzo mnie łamie i każe mi wybiec z domu,by na zimnym powietrzu zamrażać swoje wnętrze,by nie czuć nic.
|