od kilku dni jestem jakby nie obecna, chodzę smutna, nakładam mniejszy makijaż, nie jem, bo nie jestem w stanie nic przełknąć. uśmiech pojawia się na mojej twarzy tylko z przymusu. tak trzeba, żeby nie pytali co jest nie tak, bo nie chce mi się każdemu z osobna tłumaczyć wszystkiego, skoro i tak nikt nie jest w stanie tego ogarnąć . z każdym kolejnym dniem, pojawia się coś co sprawia że odechciewa mi się być tu, istnieć . niech kurwa jebnie tym końcem świata, bo jest fatalnie.
|