gdy dziś, niby przypadkiem dotknął mojego ramienia i nieśmiało zbliżył twarz ku mojej, sparaliżował mi serce. nie mogłam oddychać. może to z natłoku wspomnień, jego bliskości, której niegdyś mi tak bardzo brakowało, a może po prostu z powodu tego co nas kiedyś łączyło. my sami nie nazywaliśmy tego po imieniu. nie mieliśmy w zwyczaju przedstawiać siebie swoim znajomym jako; mój chłopak, moja dziewczyna. kiedyś, gdy nikt nas nie widział przećwiczyliśmy to stojąc od siebie zaledwie parę centymetrów, ale w naszych ustach brzmiało to komicznie. pasowały do siebie idealnie, jak dwie połówki jabłka. to prawda, ale to nie zawsze wystarcza. dziś, znów był na wyciągnięcie ręki. metr przed moją twarzą, a ja miałam wrażenie, że czas się cofnął. jego usta wciąż miały malinowy kolor, a dołeczek niewinnie pojawiał się na twarzy za każdym razem, gdy tylko jego kąciki ust unosiły się ku górze. przełknęłam rosnącą gulę i przymknęłam oczy. wariuję. /happylove
|