kiedyś miałam "wielbiciela" . wrzucał mi listy do skrzynki, pisał słodkie smsy, rozmawiało mi się z nim wspaniale . napisał, że mnie kocha . kolejny raz dopytywałam go kim jest, nie chciał powiedzieć . wiedział o mnie wszystko . był zajebistym chłopakiem, takiego to ze świecą szukać . po kilku dniach ujawnił się . okazało się, że to kolega z równoległej klasy . po tym wyznaniu głupio było mi chodzić do szkoły, spojrzeć mu w oczy . nic do niego nie czułam, a on był we mnie zakochany po uszy . ja jednak kochałam innego, "łobuza", któremu w głowie były bójki, nie chciał ze mną być, nie szukał dziewczyny na dłużej, tylko na przelizanie, czy coś . mi nie pasował taki układ . kiedy widziałam go z inną kipiałam ze złości . nie doceniałam jaki mam przy sobie skarb - kolegę z innej klasy . był wspaniały, wprost ideał . tylko nie czułam do niego nic, kompletnie nic . zraniłam go, cholernie .
|