Byłem dzisiaj z nimi w tym miejscu. Tam gdzie zazwyczaj leżałem nieprzytomny przez parę godzin. Piłem piwo, zaciągałem się fajką. Przypominało mi się wówczas jak jeszcze niedawno byłem tam sam. Samotnie się upijając. Samotnie siedząc pod drzewem. Samotnie cierpiąc. Mówili o tym miejscu jak o zajebistym. Że dla nich takie jest. Dla mnie jednak jest tam za wiele wspomnień, zbyt wiele przeżyć, za wiele łez i za wiele ran. Chyba chciałbym tam pójść znowu, upić się, zapalić, zwierzyć się, zostać. Chciałbym zapomnieć i przestać cierpieć. Tylko tyle. < wiolusia _50 >
|