Jakiś czas temu ją poznałam. Wydawała się na bardzo ułożoną i rezolutną osobą, jednak taka nie była. Zaczęłam się z nią kumplować, czułam się przy niej taka ważna, wyjątkowa. Później przeszło na przyjaźń. I tu się zaczęło, może życie wywróciło się o 180 stopni. Byłam przy niej szczęśliwa, tak naprawdę, nie udawałam, ciągle się śmiałam. Ale to nie trwało za długo, niestety. Przestało być miło, zeszłam na drugi plan, już nie byłam najważniejsza, najważniejsza była ona, ona i jej problemy... Znalazła kogoś lepszego na moje miejsce, fajniejsza, zabawniejsza, lepiej się dogadywały niż my ostatnio. Ale nic nie mówiłam, nie chciałam jej tego psuć, chciałam żeby to ona była szczęśliwa, nie ja. Przestałyśmy w ogóle rozmawiać, nie spotykałyśmy się, bolało, raniła mnie. Nie dawałam po sobie tego poznać, udawałam ze jest dobrze. Musiałam, po to żeby ona była szczęśliwa.
|