Otwarta na innych, ciepła, nie tylko dusza, bo przyjaciele śmiali się z jej rak poznaczonych błękitnymi nićmi żył, przez które zawsze miała ciepłe dłonie. Była ich ostoją. Wsparciem. Potrafiła obudzić nadzieję. Radość. Wywołać szczery uśmiech. Była tam ,gdzie inni dawali sobie spokój. Była tam, bo nauczono ją, aby walczyć do końca. Małe, szczere, szybko bijące serce otwarte dla nich i nigdy nie odmawiające pomocy. Dzisiaj zamyka się w sobie. Tępo patrzy w dal. Przyjaciółka przysiada się obok i z troską dotyka jej dłoni. - Ojej, czemu takie zimne?- zadaje pytanie zaskoczona.- Bo moje serce już nie bije. -odpowiada grobowym głosem zapytana, która zatonęła we własnym świecie pozbawionym nadziei.
|