każdy wieczór wyglądał mniej więcej podobnie. kładłam się do łóżka z milionem myśli, które swoją drogą rano przekreślałam. leżałam, a moja chora wyobraźnia układała mi w głowie multum filmów, wspominałam przeszłość, marzyłam o przyszłości. lubiłam ten stan. tylko w nim mogłam mieć wszystko to, czego na obecną chwilę zapragnęłam. mogłam mieć Ciebie. coś tak odległego, coś co wydawało mi się zupełnie niemożliwe do osiągnięcia. widziałam nas. jednak tego dnia było inaczej, nie miałam o czym marzyć, czego sobie wyobrażać - nie musiałam tego robić. byłeś mój. urealniłeś wszelkie moje sny. a potem tak zwyczajnie wypuściłam Cię z rąk, odstawiłam gdzieś na bok. straciłam. mimo, że nadal mam Cię na wyciągnięcie rąk coś się wypaliło, zabiłam w Tobie to, co najbardziej ceniłam. jesteś, a jednocześnie Cię nie ma, przepraszam, nie chciałam naszej śmierci / ourajt
|