Przywiązałam się do Ciebie, myślałam, że Twoje słowa, że nie opuścisz, że zawsze będziesz - są szczere. Nie udało się nam, było za dużo przeciwności losu, a jedna nawet nie do pokonania. Ale ja wciąż Cie kocham, brakuje mi Twojego głosu, Twojego ciepła, Twoich oczu, Twojej szyi, Twoich ramion, Twojego "myślenia", Twoich wyznań. Po kilku dniach Ty już byłeś z inną, a ja nie potrafiłam żyć ze świadomością, że kochasz inną i żyć normalnie, więc zaczęłam się wyniszczać. Myślałam, że wygrałam, że teraz będzie lepiej bo w moim życiu zagościł ktoś inny, wydawało mi się, że lepszy. Ale ja dla niego byłam tylko zabawką, rzucił mnie zaraz po tym jak "uświadomił" sobie, że kocha inną. Tą, która pomagała mi podnieść się i normalnie żyć. Teraz "idea" wyniszczenia siebie jest dla mnie jedynym ratunkiem, by już nie cierpieć . Widocznie nie dla mnie jest miłość. Widocznie nie można mnie kochać taką jaka jestem. Może i lepiej, że wiem to już teraz. Już nikt nie będzie mnie uważał za błąd.
|