` był moim osobistym rytmem. Zawsze kiedy spadałam na dno był niczym defibrylator. Może to złe porównanie, ale tak właśnie było. Parę razy trafiałam do szpitala z własnej głupoty. Wtedy miałam najebane w głowie i jedyne myśli jakie przeze mnie przepływały to "po co żyć?". W takich właśnie momentach chwytałam za żyletki i budziłam się na białym łóżku owinięta białym prześcieradłem. Otwierając oczy w pierwszych sekundach widziałam zarysy jego twarzy. Po kilku chwilach poczułam jak odciska kształt swoich ust na moim czole. Właśnie wtedy robił za mój osobisty respirator - podtrzymywał mnie przy życiu i jestem pewna, że gdyby odszedł wraz z jego zniknięciem odeszłabym ja. / abstractiions.
|