Poranek. Szósta zero zero. wstaję, ogarniam się na szybkości, w między czasie jeszcze jakaś dawka kofeiny pod postacią kawy. Bieg na autobus. Szkoła i zmarnowane parę godzin z tego cholernego dnia. Autobus powrotny. Wyjście do znajomych. Delikatne uśmiechy z mojej strony, udawanie zainteresowania rozmową. A w środku natłok myśli. Jakieś małe piwko, ewentualnie trzy. I paczka szlug. Powrót do domu. Gorący prysznic. Czas na sen. Nie powiem, nawet miły dzień. Dziwię się tylko, czemu nie ma Ciebie obok. Ojj, znów zapomniałam. Ciebie nie ma już. A przynajmniej nie w moim życiu. Wybacz, tak cholernie ciężko jest przestawić się po tym całym roku bycia razem.
|