Wieczór smutny, no i długi. Tak odległy, dość łaskawy.. ale wciąż tez kruchy. Może by znów pouprzykrzać się komuś? Tak zadzwonić.. tak jak nigdy, tak zwyczajnie, tak bez sensu – myśl ta dziwna, niepozorna i przez chwile dość łagodna.. Lecz po czasie i nerwowa, niespokojna, młoda, świeża pozostała tam gdzie raczej nie trzeba. Zadzwonić i zaszlochać, w milczeniu się trochę pałamotać. Zwykłym szeptem.. cichym tchnieniem wybełkotać cos sumiennie. Bądź poczekać i posłuchać, w ciszy trochę się poplątać. Jednym słowem, małym gestem, głuchym dźwiękiem, lecz już ciepłym szeptem odpowiedzi słuchać tak przepięknej – Bo to dnia już koniec, bo to sen nadchodzi.. bo to czas już na nas i na łoża skrawek. Na dobranoc pora dobra, tam gdzie chmurka snu leci dziś łagodna. Wiec dobranoc Tobie życzę, taj jak zwykle po niebiańskiej stronie nieba.Tam się udaj, tam odpocznij i tam śnij marzenia./-Zrezygnował jednak, załzawione oczy świata kawałek przykryły–sam poszedł tam gdzie świat się kończy, a sny ożywają
|