|
Leżeliśmy na naszym bardzo zużytym kocu, który zawsze miałem na dnie torby, Słońce mocno świeciło, ale nie dawało się nam to we znaki, Osłaniał nas cień drzewa o rozłożystych gałęziach, Przyglądam się twojej twarzy kiedy mówisz, Jesteś dziś bardzo rozmowna, Uśmiecham się zadowolony, przygryzam wargę i powstrzymuję się od zbliżenia naszych ust, Rozgadujesz się tak rzadko, wszystko jest wtedy lepsze, Mam przyjemne myśli, Niesamowite jak bardzo czyiś głos może podniecać, Masz taki ponętny głos, Nie wytrzymuję i dotykam twojego policzka, zwracasz oczy z nieba na mnie i uśmiechasz się, Całuję cię długo, tak długo aż brakuje ci tchu, Uśmiecham się łobuzersko i masuję twoje plecy pod koszulką, Mrużysz oczy, "Jesteś zbyt szalony, żebyś mógł być prawdziwy" "Czy ktoś nieprawdziwy zrobiłby to?" Zaczynam ją całować po szyi i powoli zmierzam coraz niżej, rozpinam jej spodnie, całuję chwilę po brzuchu i zjeżdżam niżej, wyginasz się w łuk, mimo iż jeszcze nie dotarłem do celu, Rozkosz...
|