Pamiętam te weekendy. Wypady na spontanie. Akcje z psami. To, że nie miałam pojęcia co może stać się za sekundę. Te wszystkie tzw. "fochy", gdzie po minucie były załagadzane buziakiem. To gdy idąc ze znajomymi, Ty mnie nagle zatrzymywałeś, podnosiłeś i opierając o ścianę czy cokolwiek będącego w pobliżu całowałeś. A oni co chwile musieli nas szukać i ogarniać. Pamiętam nawet poniedziałkowego kaca w szkole. Hmm wtedy to nie było tak zabawne jak teraz. Tak, mogę stwierdzić, iż było całkiem miło.
|