wydawałoby się, że wszystko jest dobrze, a jednak gwałtownie dotarło do mnie, że nadal nie radzę sobie z własnym ja, z moimi myślami, uczuciami, wspomnieniami, łzami. wykańczam się, sama z własnej winy, sama w sobie. nie potrafię okiełznać mojego serca, które szepce ciągle jedno i to samo. że są osoby i rzeczy, których nie da się już zastąpić. wciąż umieram, po kawałku i uświadamiam sobie, że życie w większości swojej treści składa się z okrutnej, morderczej tęsknoty, która niszczy wszystko. nie radzę sobie sama z sobą i nie umiem pomóc.
|