Respirator wspomagał jego oddech.Siedziałam przy łóżku,trzymając jego dłoń,wiedziałam,że nie czuje mojego dotyku,pomimo tego dawałam mu usilnie do zrozumienia jak bardzo boję się jego odejścia-Nie wiem co zrobiłabym gdyby cię zabrakło-szeptałam muskając ciepłymi wargami jego chłodne palce.Za każdym zaciągnięciem czułam ten charakterystyczny szpitalny zapach.Z cisnącymi się do oczu łzami kontynuowałam-Prosiłam wczoraj Boga-pierwsze łzy cicho zaczęły spływać po policzkach-Prosiłam go,by cię jeszcze nie zabierał,zasługujesz na drugą szansę.Powiedziałam,że masz jeszcze wiele nie załatwionych spraw,obiecałam,że tym razem będę bardziej cię pilnowała,tylko proszę nie odchodź-powoli nachylając się nad nim,przytuliłam głowę do jego klatki piersiowej,szepcząc przez łzy-Jeśli chociaż ty mnie słyszysz to proszę nie pozwól mu umrzeć,nie przestawaj bić-wyczuwając delikatne bicie serca dodałam pod nosem-Nigdy o nic nie prosiłam Boże-nie zabieraj go do siebie
|