jesteś, z mojej twarzy nie może zniknąć uśmiech, a jeszcze dwa miesiące temu miałam w głowie wizję moich tegorocznych walentynek. nie oczekiwałam wiele, może tylko jakiegoś jednego spojrzenia z Twojej strony, mogło być bez znaczenia, tak tylko potwierdzające, że dalej istnieję. a później długiego wieczoru i ciemnej, może trochę ciepłej nocy. butelki czerwonego wina, paru rozbitych kieliszków. może ewentualnie kogoś obok, kto będzie słuchał, jak wiele dla mnie znaczysz i jak bardzo Cię kocham i polewał następną kolejkę. paru chusteczek, tysiące łez, trochę blizn, krwi, ładnego aromatu wódki i mnie, trwającą w okrutnej agonii w ładnej bieliźnie, na zmrożonym betonie balkonu, tak potwornie nieszczęśliwą.
|