Gdy zapytałam ojca, czym jest życie odpowiedział – gównem. Zapomniał, że „gówno” to pozostałość po posiłku, jaki się spożyło. Bez względu czy to zjedzona w 5-cio gwiazdkowej restauracji kolacja czy hot-dog zakupiony na stacji benzynowej. Człowiek musi zaspokoić głód inaczej prędzej czy później by umarł. Tak samo jest z życiem, nieistotne czy stąpa się po czerwonym dywanie w blasku fleszy, czy jest się kierowcą tira lub kasjerką w osiedlowym markecie. Chodzi o to by cieszyć się z drobiazgów i czuć bliskość osób równie ważnych dla nas jak my dla nich. Bez tego się umiera. Być może nie cieleśnie, ale na pewno duchowo.
|