z samego rana pojechałam z nim i jego rodzicami do szpitala. był tam jego młodszy brat. to były ostatnie godziny przed operacją. byłam tam dla niego. siedziałam gadając różne głupoty oby tylko uzyskać uśmiech ich obu. 'za 10 minut zabieramy' krzyknęła pielęgniarka z korytarza. Piersi do chłopaka podeszli rodzice czule go żegnając - wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę że operacja może go zabić. 'no młody, trzymaj się. i pamiętaj : to ty jesteś bogiem!' powiedziałam z uśmiechem przytulając go z całej siły. za raz po mnie podszedł do niego Damian. 'wygrasz' powiedział z pewnością w głosie posyłając bratu ogromny uśmiech. 'proszę opuścić salę' spojrzał na mnie tajemniczo po czym ruszyliśmy do domu. zatrzymał się w parku. ' cholera! ' wykrzyczał. 'dlaczego on, przecież ten gówniarz nic nie zrobił' , 'kochanie, to jeszcze nie koniec, młody da radę' wymamrotałam wtulając się mocno w jego bluzę. po raz pierwszy widziałam jego łzy. - po raz pierwszy czułam jak cierpi. / kochajno
|