Wiesz nie lubię wracać na te weekendy do domu... wręcz od miesiąca robię to chyba za karę... Tęsknie za tatą, mamą i resztą ale nie o to chodzi... Wtedy szybko uciekam na górę, bo nie mam siły tłumaczyć mamie kolejny raz dlaczego nie przyjeżdżasz dziś... Zabieram herbatę i słodycze, kradnę parę fajek. Zamykam się na górze sama, zapalam lampkę i siadam na łożku...na tym samym w którym spędziliśmy godziny tuląc się, rozmawiając o wspólnej przyszłości, kłócąc się, tonąc w pocałunkach... wiesz pościel wciąż ma gdzieś resztki twojego zapachu... Czasem jak mnie bardzo boli serce owijam się kołdrą, bo chce się czuć jak byś mnie przytulał... Wychodzę na balkon, na którym przesiadywaliśmy, wyciągam papierosa, twoją zapalniczkę i zaciągam się głęboko...Wiem, dostałam bym od Ciebie za to opierdol... wystarczy że sam się wciągnąłeś w zabijanie swoich płuc...ale teraz Ciebie nie ma, zapomniałeś o mnie, jak bańka prysły twoje uczucia, wszystko się pojebało... Biorę do ręki zdjęcia i pęka mi serce...
|