umówiliśmy się, szłam w miejsce gdzie miał na mnie czekać. kiedy dotarłam siedział na murku ze spuszczoną głową. - co chciałeś? - syknęłam. podniósł głowę, miał
podbite oko, opadniętą brew i rozciętą wargę. - kto ci to zrobił? -
zapytałam siadając obok niego. - ten gościu co się do ciebie przyjebał,
powiedział, że jak cię nie zostawię to mnie zajebie. - rzucił odpalając
szluga którego od razu mu wydarłam z ręki. - co zamierzasz? - zapytałam
patrząc mu w oczy. - chyba nie myślisz, że przez jakiegoś chorego
frajera zrezygnuję z kobiety mojego życia? - uśmiechnął się i musnął
lekko moje wargi. następnego dnia chodził z poobijanymi żebrami, później
był złamany nos a na końcu walka w szpitalu o przeżycie. tyle
przeszedł, cierpiał przeze mnie ale nie odszedł, nie poddał się, był
przy mnie nawet wtedy kiedy ledwo oddychał przez połamane żebra. ale w
końcu kiedyś odszedł i nie do innej, ten u góry zabrał go do siebie a
raczej narkotyki które były jego śniadaniem, obiadem i kolacją.
|