-Mikołajki.. czyli kolejne, zaraz po walentynkach święto dla idiotów. Szepnęła pod nosem, siedząc na zimnych łazienkowych płytkach w podartym t-shircie ze starą, przyrdzewiałą żyletką w ręce. Za oknem leniwie spadały płatki śniegu, a pomieszczenie oświetlał lekki blask świec.
- Życie jest do bani.. odrzekła ze smutkiem w głosie.. patrząc na dekorujące swe świąteczne domy rodziny. Z parteru zdawało się usłyszeć troskliwy głos mamy..zbyt późno, nie zdążyła odpowiedzieć. Jej sine, zimne ciało leżało bezwładnie w kałuży krwi. [toast..]
|