czekałam na Niego w swoim pokoju. nagle rozległo się pukanie,
`właź` rzuciłam szeroko się uśmiechając. `cześć Skarbuś.` przywitał się,
podejrzanie patrząc w podłogę. od razu zwąchałam o co chodzi. `piłeś!` krzyknęłam
oskarżycielsko uderzając Go w pierś. złapał mnie mocno za nadgarstki `to tylko dwa piwa,
nie przesadzaj.` rzekł, nic sobie nie robiąc,z łez, które właśnie zaczęły spływać po moich policzkach.
`ale Ty pijesz codziennie, i to niekoniecznie piwa, niekoniecznie dwa.
`szepnęłam uwalniając się z Jego uścisku. nie mogłam znieść tak znienawidzonego przeze mnie zapachu
- zapachu alkoholu, który rujnował nasz związek. nastała przerażająca cisza. w pewnym momencie wstał,
spojrzał mi głęboko w oczy i wyszedł. tak po prostu, bez słowa pożegnania. szkoda, że w moich oczach
nie mógł dostrzec rozdzierającego się na wpół serca - może wtedy zrozumiałby, jak bardzo mnie rani..
|