''Dziś wam zaśpiewamy o Mietku żulu, co wciąż alkochol pił do bólu
Cztery sikacze za swym łóżkiem trzymał, pił je a potem pod stołem kimał.
Pił wódkę w każdej wolnej chwili, miał we krwi chyba z 6 promili,
Wciąż pijany był lub kaca miał, chodził jak za wężem przez nogawkę lał.
Co dzień pod sklepem z kumplami był, pili póki im starczyło sił,
Bo trzeba wiedzieć, że Mietek żul najwiękrzy spust na wieczka chyba miał najokrąglejszy.
W swym mieszkaniu gdy na łóżku spał pustą flaszkę za pazuchą miał
I tak w końcu powoli stało się to, Mietek, tak stoczył się na samo dno.
Mietek ciągle chlał, chodz wytrzeźwieć chciał,
Bóle brzucha miał więc do klopa gnał i do późna srał.
A gdy rano wstał, sucho w gardle miał, denaturat brał i do gęby lał - do południa spał. ''
|