przegięłam, serio. stoczyłam się na dno... w ogóle straciłam poczucie, przeczucie i intuicję. miałam na wszystko prostolinijnie wyjebane. wiem, że przeginałam. piłam, paliłam, ćpałam, jak wariatka, zachłysnęłam się tym wszystkim. nic do mnie nie docierało, straciłam z pola widzenia jakieś dawne, konkretne wartości. nie liczyłam się z innymi i ich uczuciami. przyjaciół znalazłam w szlugach, miłość nagle mieściła się w butelce. żyłam w stanie "pierdolić przyszłość" miałam w dupie ludzi, ważnych i mniej ważnych. to, że ktoś mnie kochał, że chciał mnie ratować. miałam w dupie odpowiedzialność. zgubiłam gdzieś po drodze sumienie. zapomniałam, że istnieje takie coś, jak konsekwencje. jakby to krótko ująć ? przestałam myśleć.
|