Umierała. Za każdym wdechem tytoniu do płuc, za każdym zażyciem białego proszku, który od dłużeszego czasu był jej tlenem, bez którego nie mogła żyć. I najważniejsze- umierała za każdym dotykiem z Jego strony. Próbowała mu na nowo zaufać- nie mogła. Każda blizna, każda rana uświadamiała ją w tym, że on wcale nie jest dobrym człowiekiem, że mimo słów i tysiąca przeprosin- On jej nie kocha. Straciła już wiarę, nadzieje. Przestała się śmiać i mówić. Przeżycia sprawiły, że stała się zupełnie inną osobą. 'Byłam inna' napisała własną krwią na oknie, z którego o godzinie 22:54 wyskoczyła. A jej dziecko wtulone w misia z zapłanami oczami zbiegło na dół, krzycząc 'Tylko mnie nie opuszczaj, mamusiu'
|