Cz 2/ Nie wiedział już co mówić. Po raz pierwszy płakał. Trząsł się cały. Nie dopuszczał do siebie myśli, że może ją stracić. Wyzywał się w myślach od najgorszych. Zranił taką świetną dziewczynę. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Szepnął tylko - Kocham cię, Nie odchodź. Jeśli odejdziesz, zabijesz mnie. - Nie szantażuj mnie, że się zabijesz. ! Jak mogę ci wybaczyć coś takiego? - Bo mnie kochasz. Bo ja kocham ciebie. I wiesz, że jeżeli mógłbym cofnąć czas nie zrobiłbym tego. - Jesteś Pieprzonym Skurwielem!- krzyknęła. Zamurowało go. Ona. Taka delikatna i miła. Nigdy nie przeklinała. To tak bardzo nim wstrząsnęło. Wiedział, że jest wściekła. Wiedział, że jeszcze nikt tak jej nie zranił. Wstał, złapał jej delikatną twarz w ręce i pocałował. Długo, namiętnie i zachłannie. - Kocham cię. Skarbie. Tak bardzo - Łkał, znowu.- Tak cholernie, zajebiście, bardzo. - A ja jestem głupia. Bo cholernie cię pokochałam. A teraz jestem zdolna do tego, żeby wybaczyć ci to, że przeleciałeś tą lafiryndę!
|