w rękach trzymam garść malin. tych Twoich ulubionych. z tamtego ogrodu, tego za jeziorem. tam, przecież spędzaliśmy nasz wspólny czas. zaciskam dłoń. nie ma już malin. tych naszych ulubionych. przeciekają mi przez palce pozostałości tego co oboje uwielbialiśmy. robią się plamy na mojej białej bluzce. zwłaszcza jedna, duża, czerwona po lewej stronie klatki piersiowej.
|