- Chodź, zapalimy sobie.
I poszli. Chodź była 4 rano. Co chwilę ktoś im przeszkadzał, do momentu gdy ukryli się w cieniu drzewa.
-Wypaliłeś ? - Tak. Poczekam aż skończysz.
- Ok, już. Chodźmy.
I wtedy gdy postawiła pierwszy krok do przodu, objął ją rękoma z tyłu, przytulił, pocałował delikatnie w policzek, szyję.. a ona wcale się nie wyrywała. Zapytał: Mogę? Odpowiedziała: A czemu ? Bo chce. Okropnie tego chce. Więc mogę czy mam odejść? -Jak wolisz-odpowiedziała. A on wolał zostać i namiętnie całować jej usta.
|