odsłonił lekko kosmyk włosów z mojej twarzy, spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział : mała, proszę nie płacz... nienawidzę, gdy to robisz. - dlaczego więc w takim razie przyczyniasz się do tego ? zapytałam przełykając kolejne łzy. nie potrafił nic odpowiedzieć, stał jak wmurowany. po chwili powiedział na spokojnie : wiesz, nie chcę cię ranić ... wtedy ogarnęła mnie nieziemska złość i wykrzyczałam mu prosto w twarz: to tego nie rób!!! i po chwili ciszy dodałam : zresztą rób co chcesz. i pobiegłam. kolejny raz przez moje humorki znowu wszystko zepsułam. on pobiegł za mną, objął mnie na środku miasta i powiedział : i nie mam zamiaru, myszko. bo cię kocham... wtedy już nic inne się nie liczyło. | ztd
|