Wciąż powtarzam "facet to świnia"
wciąż myślę, że ta miłość to nie moja wina.
Czasem ból mnie dosłownie przytłacza
jego słowa w mej głowie się przytacza...
Wypruwam z siebie resztki sił by żyć.
Cisza przeplata się z hałaśliwymi łzami
miłość z gorzką nienawiścią.
Czasami nie wiadomo gdzie zaczyna się
prawdziwa rzeczywistość a kończy fikcja.
Właściwie nie wiem czego szukam
do drzwi szczęścia wciąż pukam, lecz nikt nie otwiera
żadnego wrażenia to jednak nie wywiera.
Trzeba żyć po to by umierać...
Jestem zmęczona nie chcę tak żyć.
Czy to musi tak boleć?!
Czy samotność musi być zespoleniem pragnień?
|