Biorę ją do siebie. Coraz bliżej.Pssssyt. Całuję ją. Powoli. Drobnie. W drobne usta. Wyrywam drobinki smaku.Smakuje jak krem. Nie chcę już wywalać z siebie jej języka, myć po nim zębów,chcę, żeby ten język wlazł mi w przełyk, aż do żołądka, i odkaził duszę.Bliżej. Jeszcze.
|