Szedzieli na brzegu i wpatrywali się w gwiazdy.Powiedział, że musi coś wziąć z samochodu, który zaparkował w lesie. Zgodziła się, choć niechętnie, ponieważ mała się ciemności.Patrzyła jak wysoka sylwetka znika powoli w gąszczu. Minęło pół godziny, godzina...nie wracał a ona bała się pójść do lasu. W końcu zdecydowała się, przypomniała sobie, że zostawił jej małą latarkę, zapaliła ją i ruszyła. Szła jakieś 10min aż w końcu znalazła samochód. Nagle usłyszała jakiś szmer. Spanikowała i wsiadła do samochodu. Nie było zasięgu, więc była całkiem sama, nikt nie wiedział gdzie jest. Zasnęła. Rano obudziła się. Chłopaka nie było widać. Wyszła z samochodu i zaczęła krzyczeć, ponieważ...zobaczyła swojego chłopaka nieprzytomnego, z zalaną krwią twarzą.Wzięła go do samochodu. Pojechała do szpitala. Tam powiedzieli jej, że niestety chłopak nieżyje...zmarł 5 dni temu. Ale ona nie wierzyła, poznała go 5 dni temu...Przypomniała sobie, że poznali się na cmentarzu...Przy grobie jakiegoś chłopca...
|