|
22.06.2011 rok.
Miało być tak cudownie, zwaliło się od godziny 16:40. Dzień niby taki magiczny, rozpoczynający 2 miesiące zajebistego obijania się z ludźmi♥ wyszło na odwrót. Wtedy właśnie myślałam że choć w domu przyjemniej będzie, było przez godzinę. Nagle burza uczuć bliskiej mi osoby trafiła we mnie, nie było to miłe uczucia w żadnym wypadku. Poczułam ból, nie zrozumienie prawdziwe odtrącenie. Zrobiłam co kazał, wróciłam do pokoju wtedy było najgorzej, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, wiedziałam że to moja wina. Uspokoiłam się po 15 minutach. Spokojna szłam po kanapkę gdy nagle przez okno usłyszałam jaka jestem, jak nieudanym człowiekiem jestem ile tak na prawdę mam wad. To było masakryczne, nie wytrzymałam płakałam, ale nadal słuchałam dalej. Wszystko moja wina, oczywiście była, tylko nie rozumiem dlaczego właśnie w najbliższym otoczeniu są podziały między lepszym a gorszym, dlaczego to aż tak widać?! Mam nadzieje że kiedyś ten ktoś będzie ze mnie dumny....
|