siedziałam na murku przed supermarketem, szedł w moim kierunku z charakterystycznym dla siebie uśmiecham ukazując rząd śnieżnobiałych zebów - OGARNIJ ! - rozkazałam sobie. dając mi buziaka na powitnie, szepnął mi do ucha jak to zniewalająco wyglądam. - żartujesz sobie ? ile lasek już dziś na to poleciało ? - krzyknęłam, zrobił nieco urażoną minę, odpowiadając dość cicho - żedna, o czym Ty mówisz. ? serce pulsowało mi jak nigdy, oczy napełniały się łzami, jednak wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na okazanie słobości. - to koniec, zapamiętaj . - ucięłam stanowczo odchodząc. tak bardzo był mi potrzebny, a tak cholernie uwierała mnie myśl, że jestem jedną z wielu. - smajl_
|