Nie ma niczego, niczego nie było. Usuwasz mnie z pamięci, ze wszystkiego innego. Niemalże dosłownie wyrzucasz z serca, każesz wyjść. Każesz mi usunąć Ciebie. Mówisz, że nic nigdy się nie wydarzyło, że nic nie miało znaczenia. Rozumiem, doskonale rozumiem, że to Cię rozrywa od środka. Ale czy przez tą całą histerię, chociaż przez parę sekund zastanowiłeś się, co ja czuję? Właśnie, nie. Ja też duszę się płaczem, wyobrażając sobie co musi się z Tobą dziać. Czuję, że ginę w Twoich oczach... Że ginę w Tobie. Ale chcę Ci to ułatwić, chcę żebyś już nie cierpiał. Czy to nie paradoksalne? Pomagać w zniszczeniu samej siebie? Robię to dla Ciebie. A Ty umiesz mi powiedzieć, że kompletnie nie wiem, czym jest miłość? To chyba ja powinnam Ci podziękować.
|